Gaston Glock stając do przetargu na dostawę nowej służbowej broni krótkiej dla armii austriackiej, zapewnie nie spodziewał się ile zamieszanie narobi swoim produktem na rynku broni. Choćby z powodu tak prozaicznego, że przed konkursem, nie miał z bronią nic wspólnego - jego firma specjalizowała się w produkcji elementów z polimerów, a on sam miał na koncie 16 różnych patentów. Kupił najpopularniejsze wówczas pistolety, rozebrał je na czynniki pierwsze, przeanalizował konstrukcję, działanie i zastosował w budowie swojego pistoletu polimerowy szkielet. Plus uprościł konstrukcję również pod kontem masowej produkcji. Otrzymał produkt tani w produkcji, lekki, nowoczesny i jak się wkrótce okazało - wyjątkowo niezawodny. Był to jego 17 patent, stąd też nowa broń otrzymała znaną do dziś nazwę: Glock 17.
I choć pistolet był na wskroś nowoczesny, to sama firma przez lata podchodziła do rynku, marketingu jak i produktów dość konserwatywnie. Na nowości trzeba było czekać więcej niż długo, a na wiele postulatów swoich klientów pozostawała ona wręcz głucha. Jednak broń sprzedawała się świetnie, co skutecznie utwierdzało Glocka w słuszności swojego postępowania. Do czasu. Gwałtowny rozwój bijnikowych, współczesnych pistoletów z polimerowym szkieletem, powodował, że na rynku zaczęło robić się ciasno. Wtedy to - wręcz niespodziewanie, austriacki producent zmienił swoje podejście. A my otrzymaliśmy wysyp nowości. Od Glocka 44 począwszy (czyli pierwszy Glock w kalibrze .22 LR) po obecne dwa najnowsze modele kończąc (zapewne tylko chwilowo…). Szanowni Państwo, przed Wami Glock 45 A-Cut Combo oraz Glock 45 MOS Hunter Edition.
Glock 45 A-Cut Combo to 1 z 5 pistoletów serii A-Cut oferowanych w fabrycznym komplecie z najnowszym kolimatorem Aimpont COA. Poza Glockiem 45, w serii znajdziemy modele: Glock 19 A-Cut, Glock 43X A-Cut, Glock 47 A-Cut i Glock 48 A-Cut. Czyli całkiem spora rodzinka - i jak opowiemy za moment, niezwykle ciekawa, a pod pewnymi względami wręcz wyjątkowa :-)
Kolejna z nowości to pistolet Glock 45 MOS Hunter Edition. I jedno trzeba tu powiedzieć od razu (zresztą nie raz to jeszcze dziś powtórzymy) - dobrany kolor, jak i jakość powłoki jest KAPITALNA! Osobiście nie jestem fanem Glocka (choć doceniam jego wkład w rozwój broni jak i potwierdzoną niezawodność), to ten mnie oczarował od pierwszego wejrzenia. Hunter Edition to nie tylko kolor - model ten oferuje sporo więcej ciekawych rozwiązań, ale… ten kolor!!! Ech… ;-)
Wróćmy jednak do przedstawiciela najnowszej linii A-Cut. Sama nazwa wskazuje na wycięcie pod kolimator Aimpoint. I tak jest faktycznie - pistolet ma wycięcie w zamku pod montaż kolimatora Aimpoint COA bezpośrednio na zamku. Bez dodatkowych płytek. Daje nam to bardzo niski montaż kolimatora, co przekłada się na niższy profil całej broni, co z kolei ma znaczenie przy jej noszeniu, szczególnie skrytym. Mniejszy profil broni to mniejszy obrys pod ubraniem i łatwiej broń schronić przed ciekawskim wzorkiem.
I teraz szczypta marketingowego geniuszu Glocka: ten właśnie, najnowszy kolimator Aimpointa czyli model COA, obecnie (marzec 2025 r.) możemy kupić TYLKO i WYŁĄCZNIE w komplecie z jednym z 5 pistoletów Glock. Sam kolimator w sprzedaży pojawi się dopiero w styczniu 2026 roku. Czyli prawie za rok. Zatem wersja Combo (Glock A-Cut + kolimator Aimpoint COA) to jedyna na dziś opcja zakupu tego kolimatora.
Aimpoint COA to mikrokolimator, dedykowany do broni krótkiej, o budowie zamkniętej. Do tej pory na pistoletach królowały kolimatory otwarte. Małe, lekkie, idealnie sprawdzały się na pistoletach i rewolwerach. Jednak w przypadku użycia ich w sytuacji bojowej, mają one jedną wadę: odkryty emiter znaku celowniczego, może zostać zachlapany deszczem, śniegiem czy błotem, a wtedy jego użycie będzie problematyczne lub wręcz niemożliwe. Dlatego też na broni długiej stosuje się najczęściej kolimatory zamknięte.
Do tej pory takie konstrukcje były dość sporych rozmiarów, co często uniemożliwiało ich montaż na pistoletach. Jednak konsekwentnie zaczyna się to zmieniać, wystarczy choć wspomnieć o starszym bracie COA czyli kolimatorze Aimpoint ACRO. Aimpoint COA to kolejna generacja, kolimator ma mniejszą budowę i inny sposób montażu. Nadal jednak to topowe urządzenie o dużym polu widzenia i znanej z produktów Aimpoint niezawodności.
Wycięcie w zamku Glocka dostosowane stricte do kolimatora Aimpoint COA (czyli wspomniany już wcześniej A-Cut) pozwala na bardzo ciekawy montaż, blokowany tylną nakładką z zintegrowaną szczerbiną. Otrzymujemy zatem nie tylko doskonałej jakości kolimator, ale i możliwość używania przyrządów celowniczych mechanicznych w tzw. systemie co-witness (czyli widzimy muszkę i szczerbinkę przez kolimator). Pozwala to na awaryjne korzystanie z mechanicznych przyrządów w przypadku awarii kolimatora, bez potrzeby jego demontażu.
Sam kolimator ma na tyle masywną obudowę, że bez problemu możemy przeładować pistolet zahaczając o niego dłonią wspierającą, lub korzystając z pomocy np. paska, stołu czy czegokolwiek o co możemy „zahaczyć” kolimator. Cała reszta to typowy Glock 5-generacji. W komplecie otrzymujemy również płytkę z systemu MOA do montażu innych typów kolimatorów.
A co poza samą bronią mamy w fabrycznym komplecie? Dość standardowo, czyli: dwa 17-nabojowe magazynki na nabój 9x19 mm. Typowe magazynki „glockowskie” czyli polimerowe, z metalowym insertem. Łatwe w wymianie, niezawodne - sprawdzone od lat w najtrudniejszych warunkach.
W komplecie nie mogło zabraknąć typowej dla pistoletów Glock, małej szybkoładowarki. Urządzenie małe i proste, acz wystarczająco skuteczne, aby ułatwić i przyspieszyć sobie załadunek magazynka.
Następnie: plastikowy wycior z jedną wymienną szczoteczką (z polimerowym włosiem) jak i płytka do montażu kolimatorów. Do samego kolimatora otrzymujemy mini pakiet od Aimpointa - narzędzia do regulacji oraz baterię.
Typowe dla każdego z pistoletów Glock 5-generacji są również wymienne tylne płytki, dla zmiany chwytu, w przypadku większych dłoni. Obie dodatkowe płytki posiadają powiększoną ostrogę, łatwo więc dobrać taką, przy której osiągniemy najlepszy chwyt na broni.
Nie mogło również zabraknąć typowej dla produktów Glocka papierkologii, w tym intrukcji obsługi. Całość dostarczana jest w równie typowym, miłym dla oka, małym i bardzo praktycznym polimerowym kuferku. Mamy więc całkowicie glockowski standard, ale też nie ma tu powodów do jakiegokolwiek narzekania. Porządny, fabryczny zestaw.
Jak w każdym przypadku przy okazji prezentacji broni, pokazujemy w jaki sposób można daną jednostkę rozłożyć do czyszczenia i serwisu. Zaczynamy od wyjęcia magazynka i kontroli komory nabojowej. Jeśli wszystko gra, oddajemy strzał kontrolny (na „sucho”) i przystępujemy do rozłożenia pistoletu.
W tym celu lekko odciągamy zamek do tyłu (tzw. „glockowski” uchwyt), i przesuwamy ku dołowi małe wypustki blokady zamka, znajdujące się po obu stronach szkieletu.
Teraz przesuwamy zamek do przodu i jeśli przy powyższym przesunięciu do tyłu napięliśmy jednocześnie iglicę, zwalniamy ją oddając strzał kontrolny.
Zamek zsuwa się z prowadnic lekko i bez problemu, a my możemy przystąpić do wyjęcia z zamka zespołu sprężyny oraz lufy. Szkielet mamy już gotowy do normalnego czyszczenia.
Wyjęcie zespołu sprężyny z żerdzią jest bardzo proste, tak jak i samej lufy. Mamy wszystkie elmenty pistoletu rozłożone do standardowego czyszczenia. Jak w każdym nowoczesnym pistolecie jest to czynność prosta i nie wymagająca żadnych narzędzi.
Składamy w odwrotnej kolejności: lufę do zamka, potem zespół sprężyny i tak skompletowany zamek, nakładamy na prowadnice zamka znajdujące się w górnej części szkieletu.
Zamek przesuwamy do końca (jak przy przeładowaniu) i zwalniamy go. Blokada zamka sama zaskakuje i mamy broń złożoną. Pozostaje nam jedynie strzał kontrolny, zwalniający napiętą iglicę. Proste? Zdecydowanie :-)
Zerknijmy zatem co oferuje nam druga z nowości od Glocka, czyli pistolet Glock 45 MOS Hunter Edition. Jak już wspomnieliśmy, zdecydowanie wzrok przyciąga kolor broni. Oliwkowo-zielona powłoka zamku, szkieletu oraz przedłużonej stopki magazynka, w kontraście z czarnymi elementami (lufa, spust, osłona wycięcia pod kolimator i manipulatory) robi kolosalnie pozytywne wrażenie.
Broń wygląda świetnie! I jest to zasługa zarówno koloru, z kapitalnie nałożoną powłoką Cerakote na zamku, jak i ogólnej proporcji pistoletu. Zewnętrzny gwint na końcu lufy, zakryty nakrętką a przeznaczony do montażu urządzeń wylotowych (jak np. kompensator odrzutu czy też tłumik), nieco wydłuża górną część broni, co jednocześnie w bardzo udany sposób kompensuje przedłużony magazynek w dolnej części.
Poza elementami, o których powiemy za chwilę (oraz oczywiście tym niesamowitym kolorem) to w praktyce typowy Glock 5-generacji. Solidny, niezawodny, sprawdzony na wszystkich kontynentach w każdych praktycznie warunkach pogodowych.
A co oferuje nam fabryczny komplet w tym modelu? Broń oraz aż 3 magazynki z przedłużoną stopką, czyli mieszczące 19 naboi. W komplecie nie mamy kolimatora (jest wycięcie systemu MOS pod niego) zatem nie ma tu tak jak w przypadku wcześniej omawianej wersji A-Cut pakietu pod kolimator. Cała reszta jest identyczna jak we wcześniej omawianym modelu - szybkoładowarka, wycior ze szczotką, płytki tylne na chwyt, płytka pod kolimatory, papierkologia oraz polimerowy kuferek.
Glock 45 MOS Hunter Edition to nie tylko wyjątkowo ciekawy kolor i 3 przedłużone magazynki w komplecie. Mamy tu również powiększoną, obustronną dźwignię zwolnienia blokady zamka („zrzutu zamka”) - co było jednym z postulatów służb mundurowych, np. FBI.
Powiększony jest też przycisk zwolnienia blokady magazynka (tzw. „zrzutu magazynka”). Przycisk fabrycznie zamontowany jest pod strzelców praworęcznych, ale w prost sposób można go przełożyć na drugą stronę, pod strzelca leworęcznego.
Gwint zewnętrzny na końcu lufy (pod urządzenia wylotowe) chroniony jest nakrętką. Pamiętajmy, iż jest to gwint lewostronny! Glock przygotował pod model Hunter, tłumik w identycznym kolorze co broń.
Od góry wyraźnie widać wycięcie w kolimatorze pod montaż kolimatora, zasłonięte płytką. Jest to stosowany przez Glocka system MOS, wymagający do montażu kolimatora tzw. płytki montażowej, dopasowującej montaż pod dany rodzaj kolimatora. W zestawie otrzymujemy jedną płytkę.
W tylnej części zamka wyraźnie wystaje nowa tylna płytka, blokująca iglicę pistoletu. Jest ona mocno poszerzona i podzielona na dwie części, złączone małym zawiasem.
Ta tylna płytka wystaje nieco na boki zamka, tworząc małe „skrzydełka” ułatwiające przeładowanie pistoletu. Nieco podobnie jak w pistoletach H&K serii SFP9. Tym samym zyskujemy dodatkowe ułatwienie w przeładowaniu broni, poza przednimi i tylnymi nacięciami. Co jest szczególnie przydatne przy zamocowanym kolimatorze.
W dolnej części chwytu, od tyłu, mamy małe oczko służące do zamocowania smyczy do broni, zabezpieczającej pistolet przed przypadkowym zgubieniem. Identyczny występuje np w modelu Glock 19X (zbudowanym na potrzeby konkursu MHS17 dla US Army) czy Glock 17 FR przygotowanym pod potrzeby francuskiej armii.
Czy model Hunter rozkłada się do czyszczenie tak samo jak inne Glocki? I tak i… nie zarazem ;-) Jego specyficzna budowa wymaga dwóch innych czynności jak w standardowych Glockach, choć zaczynamy tak samo - od wyjęcia magazynka, sprawdzenia komory nabojowej i kontrolnego strzału.
I tu następuje pierwsza różnica - musimy odciągnąć i zablokować zamek w tylnym położeniu, a następnie przechylić na zawiasie, dolną część tylnej płytki. Bez tego nie będziemy w stanie ściągnąć zamka ze szkieletu.
Teraz wracamy do „glockowskiego standardu” - czyli typowy dla Glocków uchwyt, przy odciągniętym do tyłu zamku, przesunięcie w dół wypustek blokady zamka a następnie zsunięcie zamka ze strzałem kontrolnym dla zwolnienia napięcia iglicy.
I tu mamy kolejną różnicę, choć typową dla pistoletów z gwintem zewnętrznym na wylocie lufy - przed dalszym rozkładaniem musimy odkręcić nakrętkę osłaniającą lub urządzenie wylotowe, jeśli takowe mamy zamocowane. Bez tej czynności nie będziemy w stanie wyjąć lufy z zamka. Dalej rozłożenie i a potem złożenie jest dokładnie takie same jak dla każdego pistoletu Glock.
Jednym z elementów najczęściej wymienianych w fabrycznych Glockach są… przyrządy celownicze. Glock uparł się na polimerowe i powiedzmy wprost - kiepskie - przyrządy. Tu jednak stanął na wysokości zadania - mamy naprawdę porządne, stalowe przyrządy do tego iluminescencyjne, świecące w ciemności na kolor… oczywiście zielony! Jak kolor całej broni. Przemyślanej w każdym calu.
I choć na samym początku to kolor robił największe wrażenie (i nadal robi!!!) to okazuje się, że Glock 45 MOS Hunter Edition, ma dużo więcej bardzo dobrych rozwiązań na pokładzie. A Wam który z dwóch prezentowanych dziś Glocków bardziej się podoba? Nie macie pewności? Zapraszamy zatem do naszego sklepu, aby na żywo zobaczyć obie jednostki. Jak i kilkaset innych :-)