W poprzednim odcinku naszego cyklu Custom Gun mieliśmy przyjemność zaprezentować Wam wyczynowy pistolet sportowy Benelli MP90S World Cup w kalibrze .32 S&W LWC, czyli reprezentanta konkurencji pistoletu centralnego zapłonu. Benelli ma w swojej ofercie taki sam model w kalibrze .22 LR, przeznaczony do strzelań konkurencji sportowych w bocznym zapłonie, o podobnej cenie. Jednak włoski producent w przypadku broni bocznego zapłonu zaoferował jeszcze jeden ciekawy pistolet - Benelli MP95E - będący tańszą (i to sporo) wersją swoich topowych braci. Czym - oprócz wyraźnie niższej ceny - różnią się oba modele? I czy można kupić tańszy model i rozbudować go? Zapraszamy do lektury :-)
Już pierwszy rzut oka na Benelli MP95E pozwala na dostrzeżenie największej widocznej różnicy: chwytu. Nie mamy tu bowiem anatomicznego chwytu od renomowanej niemieckiej firmy Nill-Griffe, tylko własny chwyt Benelli. Jest to również chwyt drewniany, ale bardziej klasyczny. Pozwala on na strzelanie z pistoletu zarówno przez strzelców prawo jak i lewo ręcznych, oraz na strzelania trzymając broń oburącz. Wbrew pozorom, dla wielu z użytkowników może to być zaleta (szczególnie, gdy na zawodach mamy możliwość strzelania z chwytu clamshell (na power grip nie ma szans - kabłąk połączony jest bowiem z gniazdem magazynka, co zabiera miejsce przeznaczone w pistoletach bojowych na tego rodzaju chwyt).
Kolejna różnica to czarny kolor zespołu spustu wraz z gniazdem magazynka. Po bliższym spojrzeniu widać też, że wykonany jest on z polimeru, a nie z aluminium jak w droższych modelach. Do tego do jej rozłożenia wymagany jest wybijak - w MP90S odbywało się to beznarzędziowo - tak jak i regulacja szczerbinki, którą tu też możemy regulować, ale już dołączonym kluczem, oraz bez możliwości regulacji szerokości przesłony. I to w zasadzie wszystkie różnice: chwyt, zespół spustu oraz szczerbina. A - jeszcze nieco inna, oczywiście mniejsza ;-) walizeczka. Cała reszta jest taka sama. A jak strzela się z MP95E? Świetnie :-) Fun factor jest co najmniej tak duży jak wyniki na tarczy :-)
I wiecie co? To jest świetny pomysł Benelli. Myślisz o startach w konkurencjach tarczowych pistoletów bocznego zapłonu, ale nie wiesz czy na pewno to dla Ciebie i dlatego nie chcesz wydawać małej fortuny na wyczynowy pistolet? Z drugiej strony wiesz już, że ze „zwykłych” pistoletów bocznego zapłonu, będących często klonami broni centralnego zapłonu nie osiągniesz satysfakcjonujących wyników. Wtedy pistoler Benelli MP95E jest wprost idealnym wyborem. A jak stwierdzisz, że to jest właśnie to, co chcesz strzelać to masz dwie możliwości: sprzedać ten i kupić wersję World Cup, lub - rozbudować już posiadany pistolet.
I tak właśnie stało się z bohaterem dzisiejszego odcinka. Co zresztą widać na powyższym zdjęciu. Właściciela tej jednostki strzelanie nią tak wciągnęło, że kupił wersję w centralnym zapłonie. A potem pewne niuanse zaczęły mu przeszkadzać… Problemem nie była regulacja szczerbiny. Ustawia się raz pod amunicją, a i rozstaw przesłony w MP95E jest taki jaki dla niego być powinien (to w MP90S został dopasowany). Pierwotnie pojawiła się myśl o wymianie całego zespołu spustowego, lub o jego przekładaniu pomiędzy konkurencjami, ale… regulacja ciężaru spustu w obu pistoletach pozwoliła na jednakowe ustawienia ciężaru wyzwalania. Pozostał zatem chwyt…
…który w Polsce jest niedostępny. Jednak wyłącznie z jednego powodu - bez problemu można go bowiem zakupić bezpośrednio od producenta, niemieckiej firmy Nill-Griffe. Chwil kila w Google, wejście na stronę, dopasowanie wielkości, do koszyka, opłata i po 5 dniach nowy chwyt wylądował na pistolecie. Identyczny jak w modelu MP90S :-) Teraz kilka chwil na takie samo dopasowanie i - voila! Dwie zacne jednostki w szafie :-) Oraz na treningach i zawodach.
Chwyt Nill-Griffe daje nam szeroki zakres regulacji, zarówno pochylnia (kąta) całego chwytu, jak i wysokości montażu dolnej półki. Dodatkowo, jak to w drewnianych, sportowych rękojeściach nie ma najmniejszego problemu z dopasowaniem chwytu - wystarczy dremel, papier ścierny, odrobina wprawy i cierpliwości, a na koniec ładne pokrycie np. Ballistolem (lub innym olejem umożliwiającym konserwację drewna) i mamy idealnie dopasowany chwyt. Również jeśli do idealnego chwytu co nieco nam brakuje, bez większego problemu możemy ten chwyt sobie dopasować - dzięki masie do formowania chwytu firmy MEC Centra, którą możecie nabyć w naszym sklepie.
Kształt chwytu NIl-Griffe ewidentnie predysponuje pistolet do strzelań jedną ręką. Choć strzelanie oburącz jest nie tylko możliwe, ale też bardzo wygodne. Płaska powierzchnia pomaga zbudować całkiem solidny i pewnych chwyt, a jedyne na co musimy uważać, to aby nie przesunąć zbytnio do przodu kciuka dłoni wspierającej, gdyż może on wtedy boleśnie wejść w kontakt z ruchomym zamkiem swobodnym. Jest to jednak do ogarnięcia, np. przez przygotowanie stipplingiem miejsca pod kciuk. Nie zapewni on podparcia kciuka jak w przypadku typowej półki (thumbrest) ale jest bardziej „indeksem” miejsca, gdzie powinien on spocząć.
Przyrządy celownicze w pistolecie to typowo „tarczowe” rozwiązanie. Czarna, wyraźna muszka oraz regulowana szczerbina, z dużym tyłem i - w tym modelu - nie regulowaną szerokością przesłony. Jest ona jednak bardzo dobrze dobrana do szerokości muszki. Ustawienia regulacji odbywają się za pomocą dwóch śrub - jedna odpowiada za elewację, druga za nawiew. Rysunki wyraźnie i prosto pokazują jak należy kręcić, aby uzyskać oczekiwany efekt przesunięcia ŚPT (średniego punktu trafienia). O tym jak regulować przyrządy pisaliśmy już w jednym z naszych blogów.
Muszka w pistolecie jest wymienna, możemy też regulować miejsce jej montażu, wydłużając lub skracając w niewielkim zakresie długość linii celowania. Czyli dokładnie tak samo jak w modelu MP90S. Przyrządy można określić jednym słowem: perfekcyjne. Tak jak ułatwiają celowanie, nie sposób nawet opisać. Trzeba po prostu samemu spróbować, aby poczuć i zobaczyć różnicę, pomiędzy tymi montowanymi w pistoletach wyczynowych (jak również i ten) a tymi w bojowych. Przewaga tych pierwszych jest kolosalna.
Ustawiając pistolet wyczynowy „pod cel” możemy do maksimum wykorzystać możliwości zarówno przyrządów celowniczych jak i samej broni. Zgrywamy muszkę ze szczerbinką a następnie „dotykamy” nimi czarnego pola na tarczy, centralnie w osi tarczy. Reszta to już kwestia poprawnego chwytu oraz dobrej pracy na spuście.
Wracając jeszcze do ustawień szczerbinki - każda zmiana potwierdzana jest delikatnym kliknięciem, a sprężyna dociskająca szczerbinkę jednocześnie blokuje śruby regulacyjne, zapewniając stałość nastaw. Jeśli nie jesteśmy do końca pewni swojego chwytu i pracy na spuście, warto zerowanie przyrządów (kalibrację ustawień) dokonać strzelając z podparcia pistoletu, czyli np. przy użyciu poduch strzeleckich.
Daje nam to możliwie najdokładniejsze ustawienie przyrządów, poprzez eliminację przypadkowych i nieporządanych ruchów bronią, czy też nie do końca poprawnej pracy na spuście. Spust swoją drogą jest rewelacyjny i po dopasowaniu jego ciężaru pod siebie, bardzo mocno pomaga w precyzyjnym strzelaniu. To również coś, czego lepiej doświadczyć samemu - nie da się do końca opisać tej płynności i kultury pracy. Można ją za to doskonale poczuć pod opuszkiem palca. Oczywiście o ile mamy już pewne doświadczenie z inną bronią.
W dopasowaniu pistoletu pod preferencje strzelca, może pomóc też ciężarek, który możemy zamontować w przedniej części pod lufą. Fabrycznie w tym miejscu znajduje się polimerowe zaślepka - identyczna jak w pistolecie Benelli MP90S. Pod nią mamy miejsce na wypełnienie jej ciężarkami lub wymianę na dokręcany ciężarek. O ile mamy taką potrzebę.
Sam spust w odróżnieniu od tego z modeli World Cup nie ma możliwości regulacji położenia. Możemy tu jedynie regulować jego ciężar oraz drogę. Jest on jednak tak skonstruowany, że dla większości strzelców nie będzie to problemem. Tym bardziej, że cały mechanizm spustowo-uderzeniowy działa rewelacyjnie. Bez wątpienia jest to zasługa wewnętrznego kurka, jak i dopracowania przez Benelli tego rozwiązania do perfekcji. Pod kabłąkiem, ale jeszcze przed gniazdem magazynka, znajduje się wskaźnik napięcia kurka.
Dołączony do kompletu stalowy magazynek o pojemności 6 szt amunicji .22 LR, wykonany jest z bardzo dobrych materiałów i z wysoką dbałością o szczegóły jak i ergonomię. Wystający trzpień pozwala na dociśnięcie sprężyny, a tym samym zarówno lżejsze i łatwiejsze ładowania magazynka, jak i na dopchnięcie i właściwe ułożenie się nabojów z wystającą kryzą. Warto z niego skorzystać, napinając sprężynę przed włożeniem kolejnego naboju a zwalniając ją zaraz po, co pozwoli na ich właściwe ułożenie i zapobiegnie usterką w ich podawaniu do komory nabojowej.
Nie oznacza to bynajmniej jakichkolwiek problemów z tym pistoletem - po prostu w przypadku korzystania z amunicji z wystającą kryzą (czyli takich jak właśnie .22LR) jest to czynność wręcz obowiązkowa w magazynkach pudełkowych, na co uwagę zwraca wielu producentów broni, jak np. Sig Sauer (przy prezentacji modelu P322). Warto o tym wiedzieć, i wyrobić sobie odpowiedni nawyk ładowania tego typu amunicji. Zapobiegnie to problemom podczas strzelania.
Wykorzystanie polimeru do wykonania obudowy zespołu spustu i gniazda magazynka w żaden sposób nie rzutuje na obsługę pistoletu. Zmniejsza nieco jego masę i obniża cenę. Szczególnie to drugie trudno uważać za wadę. A masę możemy podnieść zmieniając rękojeść czy też stosując ciężarki pod lufą. O ile mamy taką potrzebę.
Tak jak przy omawianiu Benelli MP90S przyjrzyjmy się rozkładaniu broni. Jak zawsze na początku wypinamy magazynek (o ile był podłączony) i sprawdzamy czy broń nie jest załadowana. Jeśli wszystko jest zgodnie z wymogami zasad bezpieczeństwa, możemy przystąpić do rozłożenie pistoletu do serwisu (czyszczenia). Przyda nam się w tym celu wybijak jak i młotek rusznikarski.
Wybijamy pin blokujący zespół spustowy z komorą magazynkową. Jeśli cały zespół dociśniemy lekko ku górze, po sam pin możemy bez większego problemu wycisnąć, nawet bez użycia młotka, samym wybijakiem.
Następnie przesuwamy cały zespół najpierw w dół, a potem w przód, aby zdjąć całość z zaczepu. Na zdjęciu poniżej mamy wyjęty już zespół spustowo-uderzeniowy z gniazdem magazynka. Od góry przy spuście mamy tam dojście do dwóch śrub - pierwsza odpowiada za ciężar, a druga z drogę spustu. Przy regulacji musimy uważać, aby nie zejść zbyt nisko, gdyż wtedy przestanie nam działać reset. Jak wszystko, tak i regulację spustu musimy robić „z głową” i zawsze sprawdzić czy wszystko działa (napięcie kurka, zwolnienie, reset).
Kolejnym krokiem będzie wyjęcie płytki oporowej z elastomerem odpowiedzialnym za amortyzację pracy zamka swobodnego (element widoczny pomiędzy młotkiem a zespołem spustu). Sam elastomer jest elementem zużywającym się, dlatego też warto na bieżąco sprawdzać jego stan, a w razie potrzeby wymienić go na nowy. Lub dorobić z innego elastomeru lub kawałka grubszej skóry.
Płytka blokująca posiada wypustki z obu stron. Aby ją wyjąć, przy zamkniętym zamku (koniecznie!) chwytamy za wypustki, lekko dociskając ku przodowi lufy, wyciągamy ją do góry. Z początku może wydawać sie to nieco trudne, ale minimalna wprawa, dosłownie kilka powtórzeń, i szybko „załapiemy” jak ją dość łatwo wyciągnąć.
Po wyciągnięciu płytki oporowej, cofamy zamek maksymalnie do tyłu, a następnie unosimy jego przód ku górze i wyciągamy zamek ku przodowi lufy w górę.
Mamy broń rozłożoną do czyszczenia, serwisu czy też ustawień spustu. Dostęp do wszystkich elementów jest co najmniej dobry. W pistoletach wyczynowych Benelli lufa jest stała, zatem jeśli będziemy używać wyciora sztywnego, to jedyna możliwość jego użycia jest od strony wylotu lufy, co niestety nie jest idealnym rozwiązaniem.
Na szczęście nie jest to czynność którą w przypadku lufy bocznego zapłonu będziemy wykonywać zbyt często.
Warto jedynie uważać na koronę lufy, aby jej przypadkowo nie uszkodzić. Jej właściwy profil wpływa na celność broni. Do pozostałych elementów pistoletu dostęp jest już łatwy i jego czyszczeniem nie ma najmniejszych problemów.
Zamek z iglicą i żerdzią ze sprężyną oporopowrotną, po jego wyjęciu możemy wyczyścić łatwo i szybko. Do każdego zakamarka jest co najmniej wystarczający dostęp. Po serwisie i czyszczeniu broń składamy w odwrotnej kolejności, a więc najpierw zamek, potem płytkę oporową, zespół spustu i pin blokujący. Po czym sprawdzamy poprawność działania mechanizmów.
A potem pozostaje nam jedynie sporo zabawy na strzelnicy, a po odpowiedniej dawce treningu, równie duża satysfakcja na zawodach. Jeśli nie z medalowego miejsca, to choćby z coraz lepszych wyników, odnotowywanych przy kolejnych startach. A być może z dwoma pistoletami, umożliwiającymi starty w różnych konkurencjach. W końcu dwa pistolety, a jakby jeden… ;-) Dostępne oczywiście w naszym sklepie, do odwiedzenia którego serdecznie Was zapraszamy :-)