Elaboracja krok po kroku. Część 3 - osadzanie spłonek

19-01-2023

Dziś przed Wami kolejne zadanie :-) I kolejny etap w elaboracji własnej amunicji: przygotowanie gniazda spłonki oraz jej osadzenie. Zapraszamy zatem na trzecią część naszego mini poradnika dla początkujących.

W poprzednich odcinkach przedstawiliśmy Wam mycie (cz.1) oraz obróbkę łusek (cz.2). Jak pamiętacie, prezentowana metoda jest jedynie jedną z wielu, metodą pośrednią, którą przy umiarkowanych środkach i czasie, otrzymamy w miarę precyzyjną amunicję. Mając już umyte i sformatowane łuski, oraz odpowiednio obrobioną ich szyjkę, zunifikujemy kanalik ogniowy.

W tym celu użyjemy przyrządu firmy RCBS do unifikacji kanalika. Jest to jedno z wielu tego typu narzędzi, które możemy nabyć, w zależności od naszych preferencji. W tym wypadku oprócz samego narzędzia, kupujemy również adapter, dopasowany do naszego kalibru i montujemy go śrubą imbusową na odpowiednią głębokość.

Montaż dopasowujemy tak, aby frez spokojnie mógł oczyścić i wyrównać kanalik ogniowy. Następnie każdą z przygotowanych łusek, po kolei kilka razy okręcamy wokół frezu, tak aby oczyścić kanalik.

Kolejnym etapem będzie przygotowanie gniazda spłonki. W zależności od rodzaju łuski i stanu gniazda spłonki, użyjemy jednego lub dwóch frezów. W przypadku gdy łuska nie ma fabrycznego crimpu (zacisku na spłonce) oraz jest wizualnie w równym stanie, użyjemy jedynie drugiego frezu, czyli do oczyszczenia gniazda.

Jeśli jednak gniazdo spłonki jest nierówne lub mamy łuski z fabrycznym crimpem (np. od firmy GGG) to najpierw użyjemy frezu rozwiercającego, które zarówno usunie zacisk (crimp) jak i wyrówna nam gniazdo. W tym celu skorzystamy z używanej już w cz.2. wkrętarki do obróbki łusek i zamocujemy na niej oba frezy.

Najpierw frezujemy gniazdo, usuwając zacisk oraz wyrównując jego kształt poprzez dociśnięcie łuski do wirującego frezu. Czynność tą wykonujemy dość delikatnie, aby nie uszkodzić gniazda, a jedynie wyrównać jego ścianki.

Następnie korzystamy z frezu oczyszczającego dno gniazda. Tu postępujemy podobnie jak w przypadku pierwszego frezu. Oczywiście, gdy nie ma potrzeby wyrównania ścianek lub usunięcia zacisku, korzystamy wyłącznie z frezu drugiego, czyszczącego.

Czynność wykonujemy do momentu, aż frez usunie nam wszystkie zanieczyszczenia z dna gniazda spłonki. Raz będzie to krócej, raz dłużej - wszystko zależy od stopnia zabrudzenia. W przypadku, gdy przed myciem łusek, usuniemy spłonki, gniazdo zostanie również częściowo wyczyszczone podczas mycia i wtedy wystarczy kilka obrotów, aby dokończyć oczyszczenie.

Na dole, na lewej łusce widzimy efekt pracy oby frezów. Prawa łuska jest jeszcze przed użyciem frezów, stąd też doskonale widać różnicę. W ten sposób przygotowujemy wszystkie łuski, w których chcemy dziś osadzić spłonki.

Następny etap to już osadzanie spłonek. Przygotowujemy do tego tackę, w której będziemy trzymać łuski do osadzenia spłonek, pudełko z łuskami już osadzonymi (nie będziemy obecnie zasypywać tak przygotowanych łusek prochem, ani osadzać pocisków - zostawimy je tak przygotowane - koniecznie w naszej szafie S1, na kolejny etap), spłonki, osadzarkę do spłonek oraz KONIECZNIE okulary ochronne. Jest to etap, w którym może zdarzyć się przypadkowa detonacja spłonek (choć przy prawidłowym procesie jest to praktycznie niespotykane) - ochrona wzroku jest więc koniecznością.

Do osadzania wykorzystamy ręczną osadzarkę spłonek - model E-ZEE Prime firmy Lyman. Wyposażona jest ona w dwie tacki, do dużych i małych spłonek. Dziś użyjemy tacki do dużych spłonek.

Otwieramy osłonę tacki i odkładamy ją na bok. Będzie potrzebna za moment, po załadowaniu do tacki spłonek.

Następnie przygotowujemy osadzarkę z kolumną osadzającą, z której zdejmujemy górną obejmę. W odsłonięty od góry otwór, nasuwamy przygotowaną wcześniej tackę.

Po wsunięciu tacki do kolumny roboczej, na górze mocujemy łusko trzymacz, dopasowany do łusek, w których będziemy osadzać spłonki.

Na koniec blokujemy całość górną obejmą, którą nasuwamy do momentu kliknięcia. Mamy przygotowaną osadzarkę do pracy.

Teraz otwieramy pudełko ze spłonkami. Jeśli mamy ich więcej niż potrzebujemy do obecnego etapu, otwieramy je jedynie częściowo (tak jak u góry), blokując wyjście zbędnych spłonek. Jeśli jest ich mniej, dla wygody, możemy wyjąć uchwyt spłonek całkowicie.

Trzymając uchwyt spłonek w pozycji takiej, jakiej mamy po wysunięciu z pudełka (aby spłonki nam się nie wysypały), nakrywamy je tacką z osadzarki, aż do zetknięcia ich ze sobą.

Następnie trzymając obie części dociśnięte do siebie, odwracamy tackę wraz z uchwytem sponek, po czym usuwamy pusty obecnie uchwyt sponek (polimerową część opakowania od sponek).

W tym momencie powinniśmy mieć wszystkie sponki na naszej tacce - tak jak na zdjęciu u góry (a nie rozsypane po naszym warsztacie ;-) ).

Następnie delikatnie potrząsamy tacką na boki, tak aby spłonki same ułożyły się w pozycji roboczej, czyli otwartą częścią ku górze (jak na zdjęciu powyżej).

Gdy wszystkie spłonki są prawidłowo ułożone, zamykamy tackę osłoną i otwieramy w niej blokadę.

Przechylając lekko całość ku kolumnie roboczej, czekamy aż pierwsza ze spłonek pojawi się wewnątrz osadzarki. Lekko naciskając dźwignię, sprawdzamy czy wysuwająca się spłonka jest prawidłowo ułożona (tak jak na zdjęciu powyżej). Jeśli nie, delikatnie poruszając osadzarką na boki, doprowadzamy do ułożenia jak powyżej.

Następnie wkładamy łuskę do łusko trzymacza i pomału, lecz płynnie i z odpowiednio dobraną siłą nacisku, osadzamy spłonkę. Jeśli wczujemy opór, możemy lekko przekręcić łuskę i spróbować ponownie.

Łuski z osadzonymi spłonkami przechowujemy bezpiecznie w zamkniętych pudełkach (koniecznie w szafie S1), najlepiej w pudełkach na amunicję danego kalibru. Będą tak oczekiwały na czas, kiedy przystąpimy do kolejnego etapu elaboracji. Możemy oczywiście przejść do niego od razu, lub wtedy, gdy będziemy mieć na niego czas.

Może się zdarzyć, że opadająca z tacki spłonka obróci się „na plecy” a my tego nie zauważymy i osadzimy ją w łusce. Może również zdarzyć się, że będzie ona osadzona nierówno lub zostanie zdeformowana. Zdeformowaną spłonkę staramy się „odstrzelić” w naszej jednostce a dopiero potem usunąć z łuski (lub zdeaktywowaną wyrzucić razem z łuską). Jeśli jednak nie jest odkształcona, a jedynie osadzona „odwrotnie”, możemy jeszcze ją odzyskać.

W takim wypadku niezbędna będzie uniwersalna matryca do usuwania spłonek (o której wspominaliśmy przy okazji mycia łusek). Nie zalecamy w tym momencie korzystania z matrycy formatującej, gdyż całą operację musimy wykonać niezwykle delikatnie i powoli, z użyciem jak najmniejszej siły. Stosujemy tylko i wyłącznie uniwersalną matrycę do usuwania spłonek!

Tu również pamiętamy o okularach ochronnych podczas pracy, a całą czynność wykonujemy powoli i bardzo delikatnie, aż do momentu, gdy spłonka zostanie usunięta z łuski.

Wykonując tą operację ostrożnie i z rozmysłem, unikniemy detonacji i jednocześnie odzyskamy spłonkę, którą (o ile nie jest zdeformowana), możemy z powodzeniem kolejny raz osadzić (tylko już prawidłowo ;-) ).

Również łuskę możemy ponownie użyć, bez potrzeby formatowania czy ponownego przygotowania gniazda spłonki - jak widać na zdjęciu, wykonując usunięcie spłonki pomału i delikatnie, nie uszkadzamy ani spłonki ani też łuski. A na drugi raz jesteśmy bardziej skoncentrowani i bardziej uważamy...

W kolejnym odcinku pokażemy jak ważymy i zasypujemy proch. Przy okazji omówimy kilka różnych metod.

Mamy nadzieję, że zainteresujemy Was tematem elaboracji. Przypominamy, iż wszystko co niezbędne do wytwarzania amunicji na własny użytek, nabędziecie w naszym sklepie. A w razie pytań czy wątpliwości, chętnie służymy pomocą.

Zapraszamy! :-)