Sprzęt i komponenty do elaboracji gotowe, niezbędna wiedza przyswojona, trzy… dwa… jeden… Start! Dziś drugi odcinek z krótkiego cykli „Od łuski do naboju”, a zarazem pierwszy „roboczy”. Będziemy Wam pokazywać jak myć i suszyć łuski, co jest pierwszym etapem w całym procesie wytwarzania własnej amunicji. Przypomnimy jedynie, gwoli redaktorskiej powinności, że sposobów elaboracji, w tym również mycia i suszenia jest wiele, my pokazujemy tylko jedną z nich.
Do mycia wykorzystamy tumbler, czyli myjkę rotacyjną ze stalowym wsadem (piny i kulki ze stali nierdzewnej). Po poprzednim myciu i wysuszeniu, suchy wsad przechowujemy w otwartym bębnie tumblera, dorzucając do niego łuski, które przyniesiemy z naszych treningów czy zawodów. Pamiętajmy, że nie musimy wykonywać wszystkich czynności w jednym dniu. Rozbicie całego procesu na etapy powoduje, że zajmuje to nam niewiele czasu każdego dnia. Łatwiej dzięki temu znaleść ten czas, w tak zabieganym życiu.
Samo mycie nastąpi w momencie, gdy uzbieramy pełen bęben, tzn. zapełniony w ok 80-85%, tak aby było jeszcze miejsce na pracę, jaką wykonają rotujący wsad i łuski. Dziś pokazujemy mycie na przykładzie łusek kalibru .308 Win, ale spokojnie w myciu możemy mieć łuski różnych kalibrów, a odseparowanie na poszczególne zrobić po ich wyschnięciu.
W myciu mokrym, jakie wykonujemy w tumblerze, oprócz stalowego wsadu użyjemy bieżącej wody oraz niewielkiej ilości płynu do czyszczenia łusek. Zapewni nam on doskonałe usunięcie resztek po procesie spalania, tak, że po umyciu łuski będą wyglądały jak nowe :-)
Łuski możemy myć razem ze zużytą spłonką, lub usunąć zużytą spłonkę przed myciem. Co prawda podczas pełnego formatowania, jakie będziemy robić w kolejnym kroku (i następnym odcinku), zużyta spłonka może być usunięta w tym samym cyklu, jednak usunięcie jej przed myciem, zapewni nam umycie również gniazda spłonki.
Do tego celu (tylko usunięcia spłonki) używamy uniwersalnej matrycy do usuwania spłonek (pasuje to prawie każdego kalibru). Na zdjęciu poniżej mamy ją zamocowaną na jednym z gniazd roboczych prasy Lyman All American 8. Dzięki temu jest zawsze pod ręką, gotowa do natychmiastowego użycia, tak jak pozostałe matryce zamocowane w obrotowym talerzu - głowicy tej prasy.
Wkładamy łuskę do uchwytu, dźwignią wprowadzamy ją do matrycy, która trzpieniem usuwa spłonkę. Czynność ta jest bardzo szybka i typowa ilość amunicji z treningu (ok 25-30 łusek) robimy w kilka chwil. Po usunięciu spłonki, łuska trafia do tumblera.
Zużyte spłonki spadają do specjalnego pojemnika, który po zapełnieniu opróżniamy. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy usuwamy dobrą spłonkę (np. przy jej nieprawidłowym osadzeniu, lub innej wadzie naboju), gdy chcemy ją odzyskać. Wtedy lepiej robić to przy pustym pojemniku, aby nie tracić czasu na szukanie dobrej spłonki wśród zużytych. Nie zdarza się to zbyt często, ale warto o tym wspomnieć.
Tumbler z wsypanym wsadem stalowym wypełniamy łuskami w ok 80-85%. Jak wspominaliśmy różne typy łusek na tym etapie (czyli myciu) możemy mieszać, jednak zaraz po wysuszeniu rozdzielamy je, tak aby pracować tylko i wyłącznie na tych przeznaczonych dla danego kalibru. Już na etapie odspłonkowania, warto sprawdzić czy łuska nie ma rażąco widocznych uszkodzeń. Takie łuski od razu wyrzucamy, najlepiej zgniatając kombinerkami, aby nie pomylić ich z dobrymi.
Sprawdzanie stanu łuski wykonujemy na każdym etapie, a pierwsze dokładniejsze po umyciu i wysuszeniu łusek. Szczególnie istotne jest wykrycie rozdęcia w dolnej części łuski, ale też wszelkich pęknięć czy wybrzuszeń. Lepiej taką łuskę wyrzucić, niż miałaby być potem sprawcą poważnych problemów.
Do mycia na mokro, oprócz wody używamy płynu do czyszczenie łusek. W tym wypadku będzie to płyn Hornady One Shot Cartridge Case Solution. Możemy do tumblerów używać płynów zarówno przeznaczonych do tumblerów jak i tych do myjek ultrasonicznych. Mają takie samo zastosowanie, mogą więc być stosowane zamiennie.
Ilość płynu (a więc jego stężenie) zależy od pojemności tumblera. Kierujemy się tu zawsze intrukcją danego płynu. Dla tego typu wielkości bębna zazwyczaj jest to jedna nakrętka. Za małą ilość spowoduje niedoczyszczenie łusek, nie warto więc na tym oszczędzać. Z drugiej strony nie ma też sensu dawać płynu za dużo. Efekt nie będzie lepszy, a pozbędziemy się go szybciej, co wpłynie na większe koszty całego procesu.
Następnie wlewamy bieżącą wodę, wypełniając bęben do ok 90-95%. Pamiętajmy aby całość - wsad oraz łuski były zanurzone w wodzie, ale aby woda nie dochodziła do końca bębna. Te 5-10% wolnej przestrzeni zapewni nam większą rotację i w konsekwencji lepsze mycie łusek.
Na powyższym zdjęciu widać, że jeszcze trochę wody musimy dolać, aby efekt mycia był optymalny. Nie starajmy się myć wszystkich łusek, które mamy, za wszelką cenę. Przyjdzie czas i na te kilka, które nie załapią się na obecne mycie :-)
Teraz kolej na szczelne zamknięcie bębna. Dokładnie dopasowujemy uszczelkę, wkładamy żerdź oraz polimerowy docisk. Docisk powinien mieć taką siłę, aby przy domykani stawiał pewien opór, ale też nie spowodował uszkodzenia klapki zamykającej. Regulacji dokonujemy dokręcając jedną z pionowych prowadnic.
Po zamontowaniu pokrywki, odwracamy kilka razy bęben, tak aby zarówno sprawdzić jego szczelność jak i dobrze wymieszać wodę z płynem i stalowy wsad z łuskami. Dzięki temu wiemy, że wszystko mamy dobrze zamocowane, a wymieszanie pozwoli na pracę (mycie) już od pierwszych chwil.
Wkładamy teraz bęben na wałki pędne tumblera, mechanizm zegarowy ustawiamy na 1 godzinę, a prędkość dopieramy tak, aby całość rotowała, a nie była jedynie pchnięta na ściany bębna siłą odśrodkową. W tym wypadku to prędkość pierwsza (nr 1). Dodatkowo tumbler ma opcję zmiany kierunku, którą też włączamy.
Ze względu na hałas podczas mycia najlepiej wyjść z pomieszczenia, w którym mycie się odbywa. Po godzinie wyłączamy zegar oraz samo urządzenie. Łuski mamy umyte i gotowe do płukania.
Delikatnie otwieramy wieko, wycieramy zarówno je jak i stalowe elementy dociskowe - będą schnąć do kolejnego użycia. Całość zabieramy do pomieszczenia, gdzie mamy dostęp do bieżącej wody.
Przesypujemy zawartość tumblera do miski, w której będziemy płukać łuski. Jeśli mamy separator wsadu, do możemy użyć go zamiast miski. Odseparujemy wsad i oczyścimy wtedy łuski szybko i wygodnie, choć przy niewielkiej wprawie, opcja z miską jest w zupełności wystarczające.
Opłukujemy łuski i wymieniamy wodę tak długo, aż po jej wylaniu nie będzie żadnego brudu czy piany - resztek po naszym myciu. Jeśli woda po płukaniu jest czysta, płukanie możemy uznać za zakończone :-)
Po prawidłowym myciu (co do czasu, pojemności bębna i ilości płynu do czyszczenia) oraz po prawidłowym opłukaniu, łuska powinna wyglądać tak jak na zdjęciu powyżej - jak nowa.
Zostaje nam odseparowanie wsadu (o ile nie korzystaliśmy z urządzenia do odseparowania przy płukaniu) i wysuszenie. Do suszenia możemy użyć specjalnej suszarki do łusek (lub w wersji ekonomicznej suszarki do warzyw i owoców) - o ile śpieszy nam się do kolejnego etapu. Jeśli nie, spokojnie możemy zdecydować się na konwencjonalne suszenie. Osobiście wybieram to ostatnie i łuski najczęściej schną kilka dni, do momentu aż mam czas na kolejny etap.
Do suszenia warto użyć plastikowych wsadów od pudełek po amunicji danego kalibru. Łuski będą schnąć w pionie, szybciej pozbędą się wody, a jeśli są odspłonkowane to również szybciej będą schły. Zajmą też mniej miejsca. W sezonie grzewczym możemy umieścić ja na kaloryferze. Szybciej wyschną a przy okazji nawilżą nasze pomieszczenie ;-)
Przed włożeniem do pojemników, gdzie będą się suszyć, koniecznie pozbywamy się stalowego wsadu, wsypując go do miseczki. Jak wyjmiemy z niej wszystkie łuski, odlewamy nadmiar wody i w tej misce zostawiamy, aby wsad również wysechł. Po wyschnięciu możemy przesypać go do bębna, który zostawiamy otwarty do następnego mycia. Jak widać na zdjęciu szyjka łuski nie dotyka dołu pojemnika, co przyspiesza jej suszenie.
Po zapełnieniu pojemników wszystkimi łuskami, odstawiamy je do całkowitego wyschnięcia. W początkowym okresie warto zostawić je na szmatce, aby ewentualny nadmiar wody, który wycieknie z łusek, nie zrobił nam dodatkowych kłopotów (szczególnie ze względu na żonę… ;-) ). A po wyschnięciu zabierzemy się za kolejny etap - ale to już w następnym odcinku :-) Zapraszamy!